Są takie poranki, które nie zaczynają się dźwiękiem budzika lecz przeciągnięciem się kota ze spojrzeniem mówiącym 'ty znowu wstajesz? przecież to jeszcze noc!' Puszek leży na sofie rozlany niczym bita śmietana, jakby właśnie napisał książkę o sztuce życia i był święcie przekonany, że tempo dnia wyznacza jego oddech.
A ja poddaję się tej filozofii na tyle, na ile pozwala mi zapach kawy. Bo są rzeczy święte. Sen kota i poranna kawa- właśnie w tej kolejności.
Trzymając w dłoni filiżankę, z której kawa smakuje jak wspomnienie niedzieli wychodzę na chwilę na balkon. Jeszcze nie do końca rozbudzona, jeszcze trochę pomiędzy snem, a listą spraw do zrobienia. Świat wygląda tak, jakby też jeszcze nie zdecydował czy chce być kapryśną środą czy czwartkiem z obowiązkami.
Puszek otwiera jedno oko jakby kontrolował czy na pewno nie planuję dzisiaj czegoś zbyt ambitnego. Patrzymy na siebie chwilę w milczeniu.
-Dzień dobry kocie- mówię, a on tylko mruga. Przecież wiadomo, że poranki nie są od rozmów. Są od przeciągania się w promieniach słońca, od słuchania śpiewu ptaków i planowania czegoś pięknego. A może po prostu... niczego. Tak też przecież można.
W tle radio opowiada coś o pogodzie, która będzie zmienna. Zatem parasol i okulary słoneczne znowu będą stanowić zestaw obowiązkowy. W głowie krąży myśl: może to właśnie te poranki- ciche i zwyczajne- są najbliżej szczęścia?
Puszek przeciąga się leniwie, zeskakuje z sofy, podchodzi do miski i siada z wyczekiwaniem. I wtedy wiem, że dzień czas zacząć. Ale bez pośpiechu. Bo żyć trzeba tak, jak się śpi: wygodnie i ciepło, ewentualnie z przerwami na coś pysznego.
Kawa wypita. Puszek nakarmiony. Świat może kręcić się dalej.
Ciesz się ciepłem chwili,
bo to właśnie ono tworzy szczęście.
/Puszek 🐾/
Wypowiedziane szeptem,
zapisane puszkiem...
I ja cenię sobie poranne rytuały, bez nich świat jest mniej miły.
OdpowiedzUsuńMałe śniadanie, kawa i czytanie blogów - jestem w raju.
Później obowiązkowy spacer lub czytanie książki, zależnie od pogody.
Małe rytuały, wielkie znaczenie- bez nich świat traci smak.
UsuńPoranki lubię najbardziej. Świat budzi się do życia, a ja z nim. Wszystko wydaje się takie piękne. Filiżanka kawy to mój rytuał. Pozdrawiam 🌸
OdpowiedzUsuńPoranki mają w sobie magię, a kawa podkreśla dodatkowo ich czar. Pozdrawiam ciepło🌞
Usuńzapytam konkretnie: Puszek jest wychodzący?...
OdpowiedzUsuńale tak, czy owak czekam na odcinek o czesaniu...
p.jzns :)
Owszem, wychodzi😉np. z kuchni do sypialni czy na loggię.
UsuńCzesanie...wtedy zmienia się w bestię Puszora, zęby i pazury idą w ruch, krew się leje...po prostu islandzki horror. Lubisz?
Pozdrawiamy🐾
rozumiem, nasze akurat wychodzą /oprócz miałkuna są dwa czarne europy/, tu jest wieś, kompletne zadupie i bardzo bezpieczna okolica, czytaj: prawie wcale nie ma ruchu aut, więc o trzymaniu kotów w domu mowy nie ma... aczkolwiek jeden czarny jest wyjątkowym domatorem, reszta dużo buszuje po okolicy...
Usuńnie znam islandzkich horrorów, ale inne lubię, więc te też bym chyba polubił...
no, to u nas czesanie jest spoko, bardzo lubiana ceremonia... oprócz czesania jest jeszcze przegląd na okoliczność kleszczy, bo mimo zabezpieczeń czasem się jakiś trafi... ale głównie wiosną i jesienią, lato jest raczej wolne od tego paskudztwa...
Koty mojej siostry (3 europy- rudy, bury i pingwinek), która mieszka na wsi, wychodzą swobodnie, mają swoją przestrzeń, bezpieczeństwo i własne ścieżki wśród zarośli.
UsuńPuszek natomiast zadowala się podglądaniem świata przez szybę, to typowy domator. Czasem wyprowadzamy go na spacer w szelkach i na smyczy (raz nawet go wzięto za owczarka szwajcarskiego) albo zabieramy na działkę ale nie jest wtedy szczęśliwy.
Od małego nie wykazywał najmniejszego entuzjazmu wobec czesania… i tak mu już zostało. Prób było wiele, wszystkie kończyły się niepowodzeniem i
spojrzeniem w stylu „naprawdę chcesz mi to zrobić?”
smycz i szeleczki... nie mając doświadczeń, jedynie jakieś pojedyncze obserwacje nie powinienem się wypowiadać, generalnie jednak nie jestem entuzjastą... mówię rzecz jasna o spacerze, a nie o transporcie np. autem, gdzie oprócz transportera zabezpieczamy czasem kota dodatkowo... zaś w temacie spacerów, to przemawia do mnie argument wspanialej dr Doroty Sumińskiej, który streszczę po swojemu tak:
Usuńczasem, gdy spacerujemy z kotem na smyczy, kot się może czegoś wystraszyć... np. psiaka, który nagle skądś podbiegł zaciekawiony... gdzie wtedy zwykle ucieka kot?...
na drzewo, brawojasiu...
kto jest wtedy najbliższym drzewem?...
finał: islandzki horror, inna wersja :)
Dr Sumińska celnie zauważa, że kot woli mieć kontrolę, a spacer na smyczy mu ją odbiera. Zamiast relaksu – stres. Smycz to często złudzenie bezpieczeństwa. Wystarczy jedno hau! zza krzaka i.... kot w panice, człowiek w roli drzewa. Może więc dla obopólnego bezpieczeństwa najrozsądniej będzie zrezygnować z tych spacerów. Tym bardziej, że Puszek wcale ich do szczęścia nie potrzebuje😉
UsuńU mnie poranki są spokojne, od kiedy jestem emerytką.
OdpowiedzUsuńNajpierw relaks, śniadanko i wtedy dopiero kawka.
Pięknie piszesz, tak stonowanie, delikatnie😊📖
Serdeczności moc zostawiam🌼🤗☕
Twoje poranki brzmią jak małe święto codzienności – bez pośpiechu, z uważnością… najpierw śniadanko, potem kawka – czyli wszystko na swoim miejscu ☀️☕
UsuńDziękuję za ten komentarz – był jak promień słońca wpadający przez uchylone okno i muskanie łapką po duszy 🐾📖
Zostawiam uśmiech, serdeczność i puszyste pozdrowienia – w sam raz na spokojny dzień 🌼🤗💛
No cóż, rytuał to święta sprawa. Nie da się tego pominąć, bo dzień się nie uda, będzie nam czegoś brak.
OdpowiedzUsuńU mnie poranek to najpierw toaleta i namawianie psa, aby wygrzebał się z łóżka mojej Córki i udał ze mną na dół. Trzeba psa prosić... przekonywać ...i po takim rytuale, kiedy widzi psisko, że odpuszczam... pędzi za mną. :)
Poranek to delikatna ceremonia – szept, kawa, łapki na podłodze. Ty namawiasz psa, ja – przeciągającego się kota. I choć każdy rytuał inny, sens ten sam: wstać nie tylko z łóżka, ale też z sercem gotowym na nowy dzień.
UsuńWażna jest strefa komfortu, którą sobie wypracujemy. U mnie poranki także z kawą i myśleniem tak naprawdę o mało ważnych sprawach. Kot oczywiście asystuje leniwie. Potem wstajemy i ruszamy w życie tego kolejnego dnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, strefa komfortu dla mnie to świętość – kawa, myśli o niczym ważnym i Puszek, który udaje, że śpi, ale naprawdę pilnuje, żebym nie zapomniała o jego śniadaniu. Potem leniwie ruszamy w dzień – on z godnością kota, ja z resztkami pianki z kawy na ustach.
UsuńPozdrawiam🙂
U mnie poranki zaczynają się od liczenia jerzyków. Ja wstaję skoro świt i otwieram szeroko moje sypialniane okienko, a 😺Furianuszek sprawdza, czy stan jerzyków nie uległ zmianie. Przedtem pod pretekstem liczenia próbował na nie polować, ale od czasu kiedy przebiegły człowiek założył na okno siatkę, pozostało mu tylko liczenie.
OdpowiedzUsuńPiękny poranny rytuał! Jerzyków liczenie to zajęcie iście kontemplacyjne – a z takim asystentem jak Furianuszek to już prawdziwa poranna ekspedycja naukowa. Cieszę się, że siatka skutecznie odciągnęła go od mniej pokojowych zamiarów – teraz może spokojnie oddać się ornitologii stosowanej 😉
UsuńPuszek póki co liczy tramwaje, siedząc na parapecie😺
I love cats! I every day look out for my... I would like to know that my kitty is alive, nothing bad is happening to him and that he will return to his home.
OdpowiedzUsuńI salute you and I wish you a good weekend!
Dziękuję za wiadomość i również przesyłam serdeczne pozdrowienia!
UsuńMam nadzieję z całego serca, że Twój kotek wróci bezpiecznie do domu – koty potrafią znikać na jakiś czas, ale często wracają, jak gdyby nigdy nic.
Jeśli wolisz, możesz śmiało pisać po polsku – będzie mi bardzo miło🙂
Dobrego weekendu!
Nawet nie masz świadomości, z jak wielką ochotą i radością będę do Ciebie zaglądać. Twoje słowa są takie z gatunku tych, co trafiają prosto do duszy. Będę tu przychodzić tak, jak przychodzi się do apteki lub sklepu z dobroczynnymi ziołami, żeby sobie pomóc. Czytając Twoje przemyślenia, jestem wprowadzana w błogi i radosny nastrój, a ja takich ludzi z pozytywnymi wibracjami cenię sobie ponad wszystko.
OdpowiedzUsuńDlatego zostaję... dziś to tylko tyle, idę Cię przeczytać jeszcze raz :)
Twoje słowa są jak promyk słońca w pochmurny dzień – rozświetlają serce i przywracają wiarę, że to, co się pisze z duszy, naprawdę trafia do innych dusz. Dziękuję Ci za tę obecność, za uważność, za czułe spojrzenie, które potrafi dostrzec coś więcej między słowami.
UsuńCzuj się tutaj jak u siebie – przy kuchennym stole, z filiżanką kawy i mruczeniem kota w tle. A jeśli czasem zabraknie sił czy wiary, przyjdź… Może akurat czekać będzie wpis, który ukoi jak herbatka z melisy albo dotyk kociego futerka.
Pozdrawiam serdecznie🙂
Do moich porannych rytualow nalezy podawanie 18-letniej Krulovej Miecce kropelek na nadczynnosc tarczycy, a zaraz potem, za to, ze byla taka dzielna - kocich cukierkow. Bulka tez czeka na cukierki, chociaz na szczescie jest zdrowa. Przeciez nie odmowisz, skoro tak ladnie patrzy. Potem przybiega sucz Toya, dostaje swoja kosc na zeby i smaczek. Na koncu ja pozeram garsc tabletek, popijam kawa. Starzejemy sie razem, tabletek przybywa ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten poranek – taki prawdziwy i ciepły, z Miecką, Bułką, Toyą i Tobą.
UsuńWiesz… przychodzi taki czas, że zdrowie trzeba brać w tabletkach – ja to nawet muszę dostać w żyłę, żeby żyć😉
Ale skoro starzejemy się razem, to dobrze, że w takim towarzystwie.
Niestety już od 2010 roku budzę się bez psiego "fukania" nosem w moje ucho. Mój ukochany jamnior odszedł za TM w 2010r po ponad 16 latach życia u nas . I choć to już było szalenie dawno ja nadal tęsknię za nim a nie za jakimś innym zwierzakiem -jestem dziwnie pewna, że żaden inny psiak nie będzie taki jakim był On- mądrym psem, do którego telefonowałam z Niemiec z wesela córki i tłumaczyłam, że ma jeść, a ja przecież wrócę za 2 dni. I wróciłam, a gdy już okazał swą dziką radość z naszego powrotu odwrócił się tyłem - musiał nas ukarać za tę 3 dniową nieobecność.
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę; anabell
Taka więź zdarza się raz i zostaje na zawsze. W Twojej historii jest tyle czułości i lojalności- dziękuję, że podzieliłaś się nią.
UsuńJa z Puszkiem też mam głęboką więź i wyjątkową relację ale na jego zasadach- jak to z kotem😉
Pozdrawiam🙂
Piękny jest Twój Puszek- dumny i dostojny jak król.
OdpowiedzUsuńJa też mam kota, Bąbla. Wielokrotnie wzrusza mnie jego przywiązanie. Zwierzaki są kochane bardzo!
Dziękuję🙂 I Puszek również dziękuje za komplement🐾
UsuńBąbel to cudne imię! To niesamowite, jak potrafią okazywać uczucia – na swój, koci sposób. Zwierzaki naprawdę wypełniają dom miłością.